„Dusza przejęta Bożą miłością szuka chwały Bożej we wszystkim, co czyni, natomiast raduje się uległością względem Niego. Albowiem Bogu przystoi chwała z powodu Jego wspaniałości, człowiekowi zaś uniżenie. Ono właśnie prowadzi go do zażyłości z Bogiem. Jeśli zatem rozradowani chwałą Pana w ten sposób będziemy postępować, wtedy za przykładem Jana Chrzciciela zaczniemy nieustannie powtarzać: „Trzeba, aby On wzrastał, a ja się umniejszał”.
Znałem człowieka, który bardzo bolał, że nie potrafi miłować Boga w takim stopniu, jakby tego pragnął; miłował Go jednak tak bardzo, iż stale przeniknięty był gorącym pragnieniem, aby Bóg był w nim uwielbiony, on sam zaś, aby był jakby niczym. Kto takim jest, nie pojmuje wcale, gdy spotykają go pochwały, albowiem w swym pragnieniu uniżenia nie myśli wcale o swej godności. Dba tylko, by służyć Bogu, co jest obowiązkiem kapłanów. Zabiega usilnie o miłość Bożą, a zapomina o własnej godności, zarzucając ją i skrywając zupełnie w bezmiarze swej miłości ku Bogu. Nie myśli więc o sobie, z pokorą uznawszy się za bezużytecznego sługę. Tak właśnie i my powinniśmy czynić: uciekać od zaszczytów i chwały ze względu na niezmierzone bogactwa miłości Boga, który prawdziwie nas umiłował.
Kto miłuje Boga z całego serca, „tego Bóg zna”. Im więcej potrafi ktoś przyjąć do swego serca Bożej miłości, tym bardziej miłuje Boga. Dlatego jeśli ktoś osiągnął taką doskonałość, gorąco pragnie przenikającego do głębi oświecenia Bożego. Wtedy to zapomina o sobie, cały przemieniony przez miłość.”